czwartek, 19 stycznia 2012

Rozdział 6

Sasha tłumaczyła Marshalowi przez dwie minuty gdzie mieszka i po krótkim czasie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Dziewczyna mając głęboką pewność , że to on otworzyła duże czarne drzwi i od razu wpadła mu w ramiona. Tak bardzo tego potrzebowała, tak bardzo potrzebowała , aby teraz ktoś ją mógł przytulić i trwać razem z nią w tej monotonnej ciszy, która najbardziej niszczy człowieka . W tej chwili przyjazni dla niej zabrakło...
- Sasha, nie płacz. Wszystko będzie dobrze, na pewno . - powiedział chłopak całując Sashe w czoło. Sam miał łzy w oczach, nie potrafił uwierzyć, że przyjazń może być tak prawdziwa, że mimo problemów Sasha nigdy nie opuści przyjaciółki, nie mógł uwierzyć, że Nadine o część życia słabej , bezbronnej , rudowłosej dziewczyny.
- Ale Marshal, ja już nie daję rady. Nie mogę żyć w tej nie wiedzy, moja przyjaciółka może w tej chwili tracić życie, choć nawet jego połowy nie przeżyła. Może właśnie w tej chwili opuszcza mnie i nigdy już nie wróci. Nie będę już się z nią cieszyła, gdy będę wychodzić za mąż , nie będę się z nią cieszyła, gdy moje dziecko postawi pierwszy krok. Ona już może nigdy przy mnie nie być, mogę już nie czuć jej obecności. Nigdy. - odpowiedziała Sasha płacząc rzewnymi łzami.
- Ona będzie zawsze przy Tobie, nawet gdy odejdzie z tego świata, to jestem pewny , że będzie cieszyła się twoim szczęściem , jak i problemami w niebie. A teraz prześpij się. Dobranoc. - odpowiedział.
-Dobrze, ale obiecaj mi, że gdy otworzę oczy będziesz dalej przy mnie, że mnie nie zostawisz. Ja Cię teraz najbardziej potrzebuję..
-Obiecuję... - szepnął przykrywając ją kołdrą .
Sasha zamknęła oczy i w mgnieniu oka zasnęła z poczuciem bezpieczeństwa, z Marshalem siedzącym obok i trzymającym ją za rękę.

***

Rudowłosa otwierając oczy ujrzała miłą, śliczną twarz Marshala. Obiecał i dotrzymał słowa. Na jej twarzy zagościł szczery uśmiech.
-To co księżniczko? Wstajemy! - powiedział miły głos i usta całujące dziewczynę w policzek.
-Byłeś przez ten cały czas przy mnie? - zapytała Sasha
-Tak, nie odeszłem na krok.
-Wiesz, jaki kochany jesteś ? - powiedziała całując w policzek.
-Wiem , wiem . - odpowiedział z wielkim bananem na twarzy - a teraz wstawaj, pójdziemy do Nadine.
Sasha posłusznie wstała z łóżka, ubrała się i uczesała. Umyła zęby i twarz robiąc przy tym delikatny makijaż.
Oboje wyszli zamykając za sobą drzwi i kierując się w stronę szpitala. Kolejny raz te puste, straszne korytarze, przy których znajdowała się sala, na której leżała brunetka, mająca w sercu tyle bólu i cierpienia.
Sasha zapukała w drzwi , po czym usłyszała ciche 'proszę'. Nadine była przytomna! Rudowłosa dziewczyna wiedziała, ze powinna zachowywać się normalnie, lecz nie mogła powstrzymać radości i mocno uścisnęła przyjaciółkę. Marshal został na zewnątrz, aby dziewczyny mogły na spokojnie porozmawiać.
-Sasha .. - zaczęła Nadine - przepraszam jeśli Cię opuszczę i odejdę. Znasz to uczucie gdy tęsknisz, choć nigdy nie miałaś jakiejkolwiek styczności z tym człowiekiem? Dobrze myślisz, przyznaję się. Kocham ojca, choć mnie cholernie skrzywdził. Nie mogę tak dłużej żyć wiedząc, że na tej samej półkuli, na tym samym kontynencie chodzi człowiek, który dał mi życie, a zarazem jest mu to obojętne. Obojętność i cisza bolą najbardziej. Odejdę i poczekam tam u góry na Niego, przecież mu wybaczyłam , choć bolało. A w niebie na pewno Go spotkam , na pewno - odpowiedziała wypowiadając z trudnością słowa, po czym zamilkła, a oczy same jej się zamknęły. Przedmiot, do którego zostało podłączone słabe ciało brunetki zaczął strasznie głośno piszczeć. Do Sali szybko wbiegli lekarze wyprowadzając Sashe zalaną łzami na zewnątrz i zostawiając w objęciach Marshala. Sashy pozostało jedynie wypowiedzieć przez szybę, aby jej tego nie robiła. Aby została dla niej na tym świecie, aby zaczęła wreszcie walczyć i stać się silną osobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz