poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział 9

Blada dziewczyna oparła się o framugę drzwi, aby tylko nie zasłabnąć. Momentalnie do oczu napłynęły łzy, serce się ścisnęło, jakby zaraz miało się roztrzaskać na miliony kawałków.
-Boże, dlaczego tak cholernie komplikujesz ludziom życie?! Jestem tylko nastolatką, którą stworzyłeś, aby żyła! No właśnie, aby żyła, a nie cierpiała! Ten świat jest dla mnie za wielki, abym mogła go zmienić, a tym bardziej przeżyć. Nie dam rady sama, rozumiesz?!- krzyczała Nadine kierując swoje słowa do góry, do nieba.
Ciekawscy sąsiedzi od razu wyjrzeli przez okna patrząc na dziewczynę przeszywającym wzrokiem. Z domu wybiegła przestraszona matka Nadine.
-Dziecko, co się stało?! - powiedziała kobieta łapiąc dziewczynę za zimne ręce - chodź do domu ..
-No więc? Nadine, czego płaczesz?! Wytłumaczysz mi to jakoś? Lekka przesada, żeby tak głośno krzyczeć, powiedz co się dzieje - rzekła mama, gdy były już w kuchni przy stole.
-On umarł, nie żyje już. Nie ma Go dla mnie, dla nas, dla nikogo! - odpowiedziała dziewczyna nie mogąc opanować łez.
Po twarzy mamy Nadine również popłynęły łzy, wiedziała o kogo chodzi. Ten facet zranił ją cholernie, a mimo to wolała, żeby był. Nie musiał być przy niej, ważne, aby żył na tym samym świecie co ona. Kochała Go nastoletnią, głupią miłością, która jest najbardziej mocna i silna.
- Pójdę się przejść .. - powiedziała Nadine z obojętnością w zielonych oczach.
Zamykając drzwi dostała wiadomość. Zaczęła czytać sms'a od .. Sajmona.

"Wiem, że ostatnio między nami nie było idealnie. Zachowuję się jak skurwiel , a nawet gorzej. Może dlatego, że nim jestem? Lecz wiem , że wciąż masz przed oczami nasze spędzone wspólnie chwile. Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? Gdy mówiliśmy szczere 'na zawsze' i 'kocham Cię', gdy planowaliśmy naszą przyszłość nie zaniedbując teraźniejszości? Pamiętasz? Otóż ja ciągle to analizuję. Tu nic nie ma do rzeczy, że oglądam się za innymi panienkami. Zawsze przed snem myślę tylko o Tobie, gdy słyszę słowo 'ta jedyna' momentalnie pojawia mi się przed oczami twoja twarz. Bo tylko Ciebie kocham i nikt inny mi Cię nie zastąpi, nigdy. Nie miałem świadomości, że tak bardzo potrafię ranić. Ale niestety, straciłem Cię. Jestem teraz takim człowiekiem, którym nikt się nie przejmuje, nie liczę się już, więc nikogo nie zaboli moja śmierć. Tylko proszę Cię o jedno: WYBACZ. Będę czekał na Ciebie tam u góry, na tym lepszym świecie. Trzymaj się, mała. Kocham .. "

Znowu powróciło to uczucie mdłości tylko z podwójną siłą. Nadine wiedziała, że nie da sobie teraz rady. Zaczęła dzwonić do znajomych i pytać o Sajmona, nikt nic nie wiedział. Wszędzie Go szukała ciągle zalewając się łzami, pobiegła na most, tam gdzie po raz pierwszy się spotkali. Zauważyła w wodzie jakąś znajomą sylwetkę i po chwili poznała bluzę Sajmona. Zbiegła szybko do niego, tak, to był on.  Zaczęła modlić się do Boga, aby oddał Go z powrotem tutaj, na ziemię, dla niej. Serce już nie biło. Wyciągnęła szybkim ruchem z torebki tabletki przeciwbólowe. Zaczęła je połykać, jedna za drugą. Czuła, że robi się coraz bardziej osłabiona. Przedawkowała. Po kilku minutach opadła na zimne ciało chłopaka, przytuliła się do jego klatki piersiowej i zasnęła z pewnością, że właśnie idzie drogą, która prowadzi do Sajmona i jej ojca...


***


Tymczasem Sasha dowiedziała się o śmierci przyjaciółki, jej ojca i chłopaka. Jednym słowem: TRAGEDIA. Od razu zaczęła wylewać potok łez i winić samą siebie, lecz miała przy sobie swoje teraz jedyne szczęście, które wszystkiemu zaprzeczało.
-Jak możesz tak mówić? To przecież nie twoja wina, że Nadine miała tak bardzo ciężkie życie mimo swego wieku. Kochała za mocno .. - próbował wytłumaczyć nastolatce Marshal.
- A czy Ty mnie kochasz? - zapytała Sasha.
- Kocham! Tak jak Romeo Julię, czy jak Nadine Sajmona, rozumiesz? I nie żałuję, bo wierzę, że mnie nie zranisz, ufam Ci. - odpowiedział zatapiając swoje usta w ustach Sashy.
Wtem Sasha przypominając sobie o przykrej sytuacji ponownie zalała się łzami i przytuliła do torsu Marshala. Nie widziała już innej sytuacji, aby normalnie żyć, oprócz jednej ..
Do pokoju weszła mama Sashy.
- Mamo, proszę. Wyjedźmy stąd .. - tylko to mogła wykrztusić z siebie Sasha dławiąc się łzami.
Po długich godzinach przekonywań, przemyśleń, wymienianiu wad i zalet doszli do wniosku, że za kilka dni wyjeżdżają. Sasha z całą rodziną, aby poukładać sobie życie na nowo, a Marshal dojedzie do nich za trzy miesiące, ponieważ będzie tam studiował medycynę. Mimo wszystko Sasha ciągle myśli o swojej jedynej i najlepszej przyjaciółce - Nadine. Czasem specjalnie przebywa aż siedemnaście kilometrów, aby tylko pójść na grób przyjaciółki, pomodlić się i porozmawiać z nią w ciszy ..

Mieli być tu ale jednak ich zabrakło,
Mieli być tu ale zgasło gdzieś ich światło,
Mieli być tu tworzyć, czuć, przeżywać,
Zabrakło ich tu i rzadko kto ich wspomina.

2 komentarze: