niedziela, 11 grudnia 2011

Rozdział 2

-Nadine! Wstawaj, ja muszę iść do pracy. - powiedziała mama Nadine ściągając z niej głęboko granatową kołdrę.
-Mamoo, feriie są. - odpowiedziała zaspana dziewczyna.
-Tak, wiem ale nie będziesz chyba spać do samego wieczora. Idz zjeść śniadanie i się wybierz gdzieś z przyjaciółmi - odparła mama Nadine
-Od kiedy Ty się tak o mnie troszczysz? - zapytała lekko zdziwiona Nadine usiadając na krawędz łóżka.
-Wiesz córuś, ja wiem co się stało tamtego wieczoru. - odpowiedziała kobieta patrząc współczującym wzrokiem na córkę.
-Naprawdę? - zapytała Nadine uciekając wzrokiem przed mamą aby się tylko nie rozpłakać.
-Naprawdę, dwadzieścia siedem nieodebranych połączeń - przytuliła ją i westchnęła.
-Dobrze, ja już idę. Spokojnie, poradzisz sobie. Jak coś do mleko jest w lodówce, więc jeśli masz ochotę to zrób sobie płatki bo ja nie zdąże - powiedziała mama nastolatki i zeszła po schodach.
-Na nic nie mam ochoty .. - powiedziała sama do siebie Nadine.
Bez żadnego głębszego sensu wyciągła z szafy zwykły t-shirt , dużą bluzę Sajmona i spodnie skate. Tęskniła za nim, cholernie. Wtulając się w jego bluzę i wciągając jego zapach do nozdrzy rozpłakała się jak niewinne dziecko. Nie mogła bez Niego żyć, mając tylko szesnaście lat pokochała tak mocno,że aż bezgranicznie.
Zadzwoniła komórka, spojrzała na ekran. Wyświetlał się numer Sajmona, który zna na pamięć. Nie odebrała, nie potrafiła. W ten czas zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko obtarła oczy i zbiegła na dół. Otwierając drzwi wpadła jej w ramiona przyjaciółka Sasha.
- Wiem już .. - powiedziała sama mając łzy w oczach.
-Może pójdziemy na górę? Tam porozmawiamy. - Powiedziała Nadine kierując się do swojego pokoju.
-A więc skąd wiesz? - powiedziała Nadine z zaszklonymi oczami.
- Sajmon wysłał do wszystkich, że jest naprawdę takim głupim skurwielem i że choć rani to pokochał już na zawsze. - odpowiedziała Sasha
-Aha- odparła Nadine udając obojętną.
-No przecież widzę jak cierpisz, chodz no to do mnie. - powiedziała Sasha po raz kolejny przytulając przyjaciółkę, która tym razem nie mogła opanować łez.
-Jakie mam szczęście mieć przy sobie osobę,która zawsze będzie przy mnie .. - myślała Nadine - zawsze poda rękę, gdy nikogo nie prosze o pomoc, gdy nikomu nic nie mówię a tego potrzebuję.
-Wiesz co ? - powiedziała Sasha - według mnie to nie jest bajeczka z motywem miłosnym, Ty Go kochasz, mimo tego, że Cię to boli w chuj mocno ..
A Nadine jeszcze bardziej się rozpłakała.
- Ja nie potrafię bez Niego żyć. W przeszłości On, w terazniejszości wspomnienia a przyszłości dalej jest miejsce dla Niego. Nie wierzę, że tyle straciłam ..
- Ale Nadine, Ty Go nie straciłaś. To on stracił Ciebie, zrozum.
Rozmowę przerwał dzwonek od drzwi.
-Sasha, idz T.y - powiedziała Nadine
-Dobra, czekaj.
Przyjaciółka zbiegła na dół, po czym po krótkiej chwili weszła z powrotem do pokoju.
-Nadine, przyszedł .. Sajmon. - powiedziała zmieszana Sasha
-Co?! Po co?! - odpowiedziała zdenerwowana Nadine - Po .. po co przyszedł?
-Chciałbym Cię przeprosić. - powiedział Sajmon biorąc sprawy w swoje ręce.
-Wynoś się stąd! Przeprosić?! Niby za co mnie przeprosić?! Przecież Ty jesteś już takim skurwysynem i zawsze będziesz!
-Tak, jestem skurwysynem ale wybacz ..
-Nie! Idz już ..
Bez słowa wyszedł kierując ostatnie spojrzenie w zielone tęczówki Nadine. Gdy Go już nie było Sasha siadła obok przyjaciółki i powiedziała.:
-Nadine, odpowiedz tylko na jedno ważne pytanie. Czy Ty chcesz dalej z nim być, kochasz Go, dasz radę mu wybaczyć?
-Sasha .. przecież wiesz jak zdolna jest moja miłość do tego skurwiela.
-No więc na co czekasz? Dzwoń ..
-Nie. Nie dam rady ..
- To mu to powiedz, dzwoń.
Nadine wzięła od przyjaciółki komórkę i wybierając numer Sajmona dzwoniła . Wsłuchiwała się w dzwięk sygnału i bicie swego serca.
-Tak? - odpowiedział głos, który Nadine tak kochała. W tym momencie zalała ją fala wspomnień.
-Słucham? - mówił dalej ten sam głos.
-Sajmon .. wróć , ja nie daję już rady .. nie potrafię bez Ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz